Archiwum październik 2007


Miłość moja...
03 października 2007, 08:22
Obudziłam się dziś, słońce pięknie świeciło na niebie. I to nie tylko tym moim...
 
Lubię jesień, mimo jej nieprzewidzianych pogodowych kaprysów. Kolory suchych liści, które opadłe na ziemię tworzą kolorowe dywany pod naszymi stopami, są tak piękne, że chce się skakać, że chce się cieszyć... Ja cieszę się słońcem, bo kocham jego ciepło; cieszę się jesienią, że jeszcze nie jest aż tak sroga, nie wieje mi w twarz zimnym porywistym wiatrem i póki co nie rosi mi włosów zimnym deszczem; cieszę się również faktem, że odnalazłam moje szczęście, które czekało na mnie tyle lat, które kochało mnie, mimo że odrzucałam je przy każdej możliwej sposobności.
 
A teraz wiem, że tak właśnie miało być... że życie chciało pokazać mi cierpienie, i ból, bym teraz mogła cieszyć się szczęściem, bym potrafiła się nim cieszyć, bym potrafiła w końcu podziękować losowi za to, że obdarzył mnie tak wspaniałym kochającym facetem, który był zawsze gdzieś blisko mnie, zawsze skory pomóc, zawsze patrzący mi prosto w oczy, cały czas mnie kochający...
 
Teraz i ja pokochałam w końcu jego. Tyle czasu na to czekał. A ja doszłam do wniosku, że potrzebowałam tego wszystkiego, że musiałam dojrzeć do tej miłości, byśmy mogli teraz cieszyć się z tego oboje...
Kamil
02 października 2007, 17:36
Niebo takie niebieskie, białe chmurki gdzieniegdzie przeplatają błękit, wszystko nagle stanęło gdzieś na chwilę, by podziwiać stojącą na balkonie zakochaną twarz. To byłam ja, radość zagościła w moich progach, podjęłam wczoraj bardzo ważną decyzję, której nie chcę nigdy więcej zmieniać. Wybrałam, i późnowieczornym pociągiem pojechałam do K., spędziłam u niego cudowną noc. Całował moje usta, całował moje oczy... Jego radości nie było końca, mojej również. Był taki cudowny, rozkosz nadawała mi sił... Nie chciałam powiedzieć mu TEGO w łóżku, ale spędziliśmy w nim tak wiele godzin, i wiedziałam, że szybko go nie opuścimy, dlatego powiedziałam mu te ważne dla nas słowa, własnie w chwili, gdy całował mnie kolejny raz po oczach... "Kocham Cię" zabrzmiało niczym anielski śpiew, po tylu latach nienawidzenia własnego głosu, teraz po raz pierwszy doszłam do wniosku, że brzmi on całkiem sympatycznie... być może to własnie zasługa wypowiedzianych właśnie słów, jednak czułam się cudownie, drżałam na całym ciele i powtarzałam, że Go kocham, kocham, kocham,...